Chcę mieć prawdziwy wpływ na miejsce, w którym żyję. Chcę kontaktować się z ludźmi, wsłuchiwać w ich opinie, wybierać najlepsze rozwiązania i prezentować je władzom Gliwic.
To, czym się zajmuję, można określić mianem polityki, bo polityka to
nic innego jak „podział dóbr pomiędzy różne, alternatywne
rozwiązania”. Ale uważam, że polityka nie musi być brudna.
Co więcej: polityka nie musi być partyjna!
Gdy odwiedzałem jako radny mieszkańców w ich domach i przedstawiałem
sprawozdanie ze swojej pracy, słyszałem, jak zawsze - to dobrze, że
będziemy mogli głosować po prostu na Pana, nie wspierając wbrew sobie
jakiejś partii politycznej. Nikt już chyba nie ma wątpliwości, że
partyjniactwo, szczególnie na szczeblu samorządowym, niczemu dobremu nie
służy. Liczą się konkretni ludzie, ich zaangażowanie, uczciwość i
realizacja programu wyborczego.
Zasada mojego działania jest bardzo prosta, a jednocześnie prawdziwa i efektywna: dziura w jezdni nie ma „partyjnego koloru”. Przejmowanie samorządów przez partie polityczne prowadzi w konsekwencji do podporządkowywania wszystkiego nie dobru wspólnoty samorządowej – dobru miasta – ale interesowi tej czy innej partii politycznej.